FairyTail

FairyTail

czwartek, 12 lutego 2015

"Dzień dobry, pani. "

Natsu x Lucy dla Tytania Scarlet

____________________________________________________

Młoda kobieta stała w pokoju o kremowych ścianach, przeglądając się w wielkim lustrze o srebrnej ramie. Miała na sobie długą suknie wieczorową w kolorze pięknych czerwonych róż. Jej długie blond włosy były lekko pokręcone i falami opadały na plecy kobiety, a delikatny makijaż dopełniał całe dzieło. Lucy Heartfilia bez dwóch zdań pasowała do tytułu ślicznej panienki. Zapięła jeszcze złotą bransoletkę na nadgarstku- jej jedyna pamiątka po zmarłej matce i pociągnęła różowym błyszczykiem po swoich ustach. Była gotowa. Ostrożnie zeszła na dół wielkiego domu i spokojnie czekała na dzwonek do drzwi. Minęło kilka minut i dostojny dźwięk rozniósł się po całej posiadłości. Lucy niemalże od razu doskoczyła do drzwi. Za nimi stał wysoki mężczyzna o ciemnych włosach, lekkim zaroście i świdrującym spojrzeniu złotych oczu. Taak, jej "książę" przybył. Kobieta uraczyła go wymuszonym uśmiechem, który opanowała do perfekcji. Przybysz jedynie skinął głową i podał ramię narzeczonej. Lucy została doprowadzona przez swojego towarzysza do luksusowego czarnego samochodu najdroższej marki na rynku. Po chwili James już pędził ciemnymi ulicami Magnolii. Lucy obserwowała migające światła latarni w wielkim skupieniu. Dojechali. Znaleźli się przed bardzo drogą restauracją, gdzie mieli zjeść wytrawną kolację. Weszli do środka i zajęli stolik w rogu sali. Podszedł do nich młody kelner niosąc kartę dań. Był to wysoki chłopak o pięknych ciemnych oczach i różowych włosach. Miał zniewalający uśmiech, który podarował gościom podając im menu. Przy okazji spojrzał w duże oczy blondynki nieco dłużej niż to było konieczne. Lucy uśmiechnęła się lekko. Kelner ukłonił się nisko i odszedł.
-Kogo oni tu zatrudniają.-mruknął James- Jakiś niedojda w różowych włoskach.
Natsu odwrócił lekko twarz i zmarszczył brwi. Już on urządzi tego gościa...
-Przestań no... Liczy się raczej wnętrze czyż nie?- skarciła go Lucy odprowadzając kelnera wzrokiem.
James prychnął coś pod nosem i skupił się na karcie. Blondynka uczyniła to samo. Po chwili zaczęli rozmawiać. Niby o niczym i o wszystkim. Heartfilia była naprawdę zaskoczona, że James potrafi tak rozmawiać. Nagle zabrzęczała jego komórka, a mężczyzna jakby nigdy nic, bez słowa przeprosin po prostu wstał i wyszedł na podwórko tłumacząc coś przez telefon. Lucy oparła się o krzesło i wymruczała wiązankę przekleństw.
-No no.. młodej damie nie wypada.- zaśmiał się kelner przynosząc szampana.
Blondynka podskoczyła na siedzeniu przestraszona.
-Uff, ależ mnie pan przestraszył.- jęknęła przykładając odruchowo dłoń do piersi.
-Dla takich pięknych pań jestem Natsu.- uśmiechnął się różowowłosy i pocałował dłoń kobiety.
-Lucy Heartfilia, miło mi cię poznać Natsu.
-Mi panienkę jeszcze bardziej.
Blondynka uśmiechnęła się oczarowana.
-Ale wiesz Natsu, my nie zamawialiśmy szampana...
-Wy nie, ale to na koszt firmy.- kelner puścił jej oczko.
-Ummm- skinęła głową. Czy ty dobrze się czujesz? Flirtujesz z kelnerem!- myślała kobieta.
-Widzę, że twój towarzysz pozostawił cię tu, moja pani...- zaczął nalewając szampana do wysokich kieliszków.
-Tak, ale nie przeszkadza mi to.- ucięła szybko Heartfilia- Wolę być bez niego.- dodała szeptem.
-Słaby coś z niego narzeczony...
-Jeszcze nie narzeczony- naprostowała Lucy.
-To na co on jeszcze czeka?- zaśmiał się kręcąc głową Natsu, odchodząc od stolika.
Chwilkę potem zjawił się James. Po prostu usiadł i kontynuował urwaną wcześniej myśl, jednakże blondynka w ogóle do nie słuchała, myślami błądziła gdzieś w okolicach różowych włosów Natsu...
Tymczasem owy osobnik wpadł do kuchni restauracji.
-Tato!- ryknął
-Czego się wydzierać gówniarzu!- odkrzyknął mu wysoki mężczyzna o długich różowych włosach. Natsu był jego idealną kopią. Staną naprzeciw swojego ojca. Jeden ubrany w czarny garnitur z kartą dań pod pachą i białym szaliku, a drugi w białym fartuchy z lizakiem w ustach.
-Kim jest ta dziewczyna i jej towarzysz? Ci z pod 7?
-MMMmmm...-chwile się zastanawiał- To córka adwokata Heartfilia i James Lirk, a co?
-Kto to ten James coś tam?
-Właściciel fabryki, który wyprodukował twoje motory baranie. A co?
-A jajco...- zarzucił sobie ręcznik na ramię- Misja poderwaniu mu Lucy zostaje rozpoczęta.
-Nastu.. Natsu!
Ale jego ukochany syn już wyszedł na sale, zmierzając do stolika numer 7.
-Czy mogę przyjąć już pańskie zamówienie?- zapytał będąc koło pary.
-No wreszcie! Ile można czekać?- warknął James.
-Tyle ile ta dama czekała na pana.- uśmiechnął się niewinnie Natsu.- Co pan zamawia?
James zgrzytną zębami, ale powiedział zamówienie swoje i Lucy. Kelner dolał szampana do kieliszków, przy okazji całkowicie "niechcący" oblał rękaw drogiej marynarki Jamesa. Mężczyzna zrobił awanturę, a Natsu mimo wielkich przeprosin nie czuł się ani trochę winny. Lucy zaśmiewała się z afery jaką wyrządzili jednak dla jej towarzysza nie było to ani trochę śmieszne. Warczał tylko wiązanki przekleństw pod adresem różowowłosego. Po chwili udał się do łazienki ,aby jakoś wytrzeć plamę na rękawie. Podczas jego nieobecności zjawił się Natsu z zamówieniami.
-Natsu nie powinieneś go tak denerwować.- szepnęła Lucy ocierając łzy śmiechu z kąta oka.
-Taa... A panienka dobrze się bawiła?- zapytał Dragneel.
-Wyśmienicie.- odparła uśmiechając się szeroko.
-A dobrze bawi się pani w towarzystwie tego kretyna?
-Lucy, nie pani... i ani trochę.- mruknęła upijając łyk szampana.
Kelner uśmiechnął się delikatnie i puścił oczko blondynce oddchodząc od stolika.
Po niespełna pół godzinie wrócił James. Zły i naburmuszony zjadł zimny posiłek.
-Lucy chcę cię o coś prosić.- powiedział bezbarwnie.
-Jasne, proś o co tylko chcesz...-odparła mu kobieta podobnym tonem.
Mężczyzna uklękną przed nią i wyciągnął czerwone pudełeczko z pierścionkiem.
-Wyjdziesz za mnie?
Wszyscy w sali zamilkli i wpatrywali się w parę, oczekując ujmującego "tak". Pannie Heartfilii serce stanęła w gardle, nie dlatego, że tak bardzo wzruszyła się tą chwilą. Musiała powiedzieć tak, bo to było jej narzucone z góry... Nie mogła odmówić, choć na prawdę chciała i to teraz, kiedy spotkała tego wspaniałego kelnera. Co z tego, że pracował jako kelner! Dużo...- pomyślała z goryczą- ojciec nigdy się na to nie zgodzi.... Ale tak bardzo chciała powiedzieć "nie", choć z raz postawić na swoim... Już miała wyciągać rękę w stronę Jamesa, gdy nagle rozległ się okrzyk i na głowie bruneta wylądowała całą góra makaronu w sosie. Po sali uniósł się okrzyk bulwersu. Oczywiście sprawcą był Natsu Dragneel. Stał niewzruszony, lekko się uśmiechając w stronę Heartfilii. Wybawił ją! James zerwał się wściekły z podłogi.
-Ty gnoju!-zaczął krzyczeć- Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?! Złożę na ciebie skargę i wywalą cię na zbity pysk!- wrzeszczał trzymając Natsu za kołnierz białej koszuli.
-Obawiam się, że jedyną osobą, która opuścili ten lokal z obitą mordą, będzie pan.- mruknął Dragneel.
-Jak śmiesz?!
-Mam prawo wyrzucać z mojej restauracji kogo tylko zechcę!
Pięść różowowłosego znalazła się na nosie Jamesa. Brunet odszedł do tyłu parę kroków trzymając się za złamany nos, z którego obficie lała się krew.
-Ponadto jestem zainteresowany panną Heartfilią.- dodał Natsu poprawiając ubranie.- Ochrona, wyprowadzić tego gościa. Już mu się tu znudziło!
-Pożałujesz tego!- krzyczał wściekły James, którego jeszcze nikt tak nie potraktował. Po chwili był już na ulicy.
A Lucy siedziała oniemiała na krześle i wpatrywała się w swojego wybawcę. Kelner...a teraz właściciel. A więc to on jest potomkiem sławnego rodu Dragneel.
-Ej Lu, podobasz mi się, nawet bardzo.- powiedział radośnie Natsu, kucając przed krzesłem kobiety.
Ta tylko rzuciła mu się na szyje, z oczami pełnymi łez, łącząc ich usta w pocałunku. Jeszcze nigdy nie była aż tak szczęśliwa. Goście zaczęli bić brawo, a Igneel uśmiechnął się pod nosem widząc swojego syna obejmującego drobną blondynkę.
-Historia lubi się powtarzać co?- zaśmiał się, przyciągając do siebie piękną kobietę o ciemnych włosach i czekoladowych oczach.
-Pragnę ci przypomnieć drogi mężulku, że ty nie byłeś taki delikatny.
-Oj tammm Hana!- zaśmiał się Igneel wspominając jego pierwsze spotkanie z matką Natsu- Tamten gość naprawdę zasłużył na porządne mordobicie.
-Ech tak tak.- uśmiechnęła się promiennie Hana.- Na razie cieszmy się ich szczęściem.- szepnęła i wtuliła się w tors męża.
________________________________________________________________________________
I jest ;D Kolejny one-schot ^^, według prośby wykreowałam Natsu na delikatnego.. przynajmniej się starałam ;d, no ale ten urok osobisty to ma już w genach po Igneelu :D
Pozdrawiam ! :)       





3 komentarze:

  1. WSPANIAŁE-Jednym słowem ! ;3
    Natsu taki słodki i delikatny ;3
    Namiętny! Chyba zamówię namiętnego i ostrego Natsu ;3
    Cholernie ci zazdroszczę weny, ja nie mam na razie nic a nic do rozdziałów !
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przesadzajmy ;3, że niby ty nie masz pomysłów? :P kobieto co raz zerknę do ciebie to nowy rozdział, a u mnie zastój jak nie wiem >.<

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest po prostu świetne, sposoby Natsu by pozbyć się partnera Lucy, rozbawiały mnie.

    Pozdrawiam i życze weny oraz czekam na next.

    OdpowiedzUsuń