FairyTail

FairyTail

poniedziałek, 9 lutego 2015

" *Że kim ty niby jesteś, że będziesz mi rozkazywać, co? -Twoim dowódcom, więc się lepiej zamknij, albo wylatujesz..."

 " *Że kim ty niby jesteś, że będziesz mi rozkazywać, co? -Twoim dowódcom, więc się lepiej zamknij, albo wylatujesz..."
Laxus x Naina


Wysoki, przystojny chłopak o blond włosach i przedziwnej bliźnie na oku zmierzał w kierunku drzwi swojego przełożonego. Mógł liczyć na mocne słowa ochrzanu, ponieważ dziadek pana Dreyar'a dzisiejszego ranka wprost kipiał we złości... do tego jeszcze donos na zachowania Laxusa na ostatniej misji i siwy staruszek przypominał wulkan tryskający lawą. Blondyn jednak nie za bardzo przejmował się zachowaniem swojego dziadka. Powoli szedł wyprostowany w stronę gabinetu "szefa szefów". Po drodze minął sekretarkę Lucy, do której oczywiście nie omieszkał się puścić oczka. Zetknął się również z Erzą Scarlet, ale tej damy wolał nie drażnić.... To nie to, że on, wielki pan Laxus boi się tej rudowłosej wiedźmy, ale po prostu wolał nie wchodzić w drogę dla "Czerwonego Tornada", tym bardziej, że ostatnio kobieta słabo dogadywała się ze swoim partnerem. Tak więc młody Dreyar wolał dożyć emerytury w spokoju. A na ten spokój jak na razie się nie zanosiło...
Blondyn walnął w drzwi gabinetu i wszedł, nie czekając na "proszę". Usiadł w czarnych fotelu przed dużym drewnianym biurkiem dziadka i czekał na długie pouczenie. Te jednak nie nastąpiło. Makarov Dreyar w milczeniu zapalił cygaro i dopiero po dobrych paru minutach zaczął mówić:
-Laxus, nie skomentuję twojego samolubnego zachowania z ostatniej misji..
-No dziadku! To nie ja powinienem dostawać pouczenia i nagany, tylko ta banda kretynów! Ja po prostu muszę coś robić!-wciął się w wypowiedź staruszka blondyn.
-Laxus! Baranie! Robienie czegoś to nie wpadanie samemu do tajnego magazynu terrorystów!- rozwrzeszczał się Makarov- Tego ci nie podaruję! Jak zwykle nie pomyślałeś o konsekwencjach! Dosyć tego... Zawieszam cię! O teraz będziesz szkolić nowych rekrutów!
-Że co proszę!?- oniemiały Laxus aż wstał z siedzenia. Spodziewał się jakiejś długiej nagany czy rozmowy, ale coś takiego? Zawsze wszystkie jego wybryki były tuszowane, a teraz? Ma wyjechać gdzieś do Magnolii, do jakiejś śmierdzącej dziury i szkolić rekrutów... Niedoczekanie!
-To co słyszałeś... Albo wylatujesz!
Blondyn ze złości zacisnął pięści. Wyszedł trzaskając drzwiami. Był wściekły na wszystko w około. W takim stanie mógł dorównywać Erzie, gdy ktoś zabierze jej ciasto truskawkowe. Dobra-pomyślał- Chcą mnie na nauczyciela? To będą mieć!-krzyczał w myślach- Wyszkolę im taki odział, że przyszłe pokolenia będą go podziwiać...
***
Stery, ledwo toczący się pociąg właśnie dojechał na równie wiekową stację kolejową w Magnolii. Laxus zawsze zastanawiał się czemu ich ośrodek szkoleniowy jest umieszczony akurat tu. Teraz gdy się tu znalazł sam odpowiedział sobie na to pytanie... W około nie było niczego poza tonami piasku i gór oraz lasu. Wprost idealne otoczenie do ćwiczeń. Wziął swoją torbę i szybkim krokiem ruszył w stronę miasteczka.
***
-To pan jest tym nowym...?-zapytał jakiś okularnik siedzący w niby recepcji ośrodka.
-Taaa.. Jakiś problem?-warknął blondyn nieprzyjaźnie.
-Nie! Żaden...-umilkł cicho.
Laxus szybko przeszedł do sali obok. Była to ogromna sala treningowa. W oknach były kraty, wszędzie rozstawione były materace i worki. Dreyar zaklną cicho i ruszył w stronę wysokiego mężczyzny, który prawdopodobnie był tu szefem. Po drodze dokładnie przyjrzał się trenującym. Jego przyszłość nie zapowiadała się zbyt kolorowo...
-Laxus Dreyar. Nowy nauczyciel.-przedstawił blondyna facet. Odział składający się z parunastu chłopaków i dwóch dziewczyn patrzył na świeżego "profesora", ale nikt nie zechciał się odezwać.
-Dobra...-powiedział Laxus wyciągając papierosa i rozkoszując się dymem- Ruszyć dupska i do roboty.
-Przecież ciągle coś robimy.- odkrzyknęła mu dziewczyna. Nawet ładna- pomyślał Dreyar, patrząc na średniego wzrostu szatynkę o mocno zielonych oczach.
-Jak na was patrzę, to wydaje mi się, że mało tu robicie...-dziewczyna umilkła nie spodziewając się  takiej odpowiedzi.- Dla jasności to ja tu jestem szefem i jak coś ci się ptaszyno nie podoba to droga wolna.- dodał stając niebezpiecznie blisko kobiety. Uśmiechnął się chamsko i dmuchnął na nią dymem. Ta tylko lekko się skrzywiła i zadarła głowę do góry. Młody Dreyar uniósł brew z powątpiewaniem i krzyknął: Cały odział dwadzieścia okrążeń dookoła sali! I to migem!
Wszyscy ruszyli całkiem szybkim tempem.
-Co wy tu robicie?- zapytał mężczyzny, który go przedstawił- Bo chyba nie trenujecie. Poza tym ta banda żałosnych idiotów nie jest wyszkolonym odziałem antyterrorystycznym.
Nie czekając na odpowiedź Laxus odszedł. Tego dnia dał swojego oddziałowi porządny wycisk. Następnego dnia zresztą również... tak samo jak przez najbliższy miesiąc.
***
-Jesteście beznadziejni- mruknął blondyn widząc jak  Naina radzi sobie z bronią. Wyciągnął  kolejnego papierosa z końcówki już trzeciej paczki  spalonej tego dnia. Został wrobiony... i to bardzo! Ale się zemści.
-Taki pan wielki mądry to sam pokaż jak to się robi!- wrzasnęła wściekła kobieta. Wszyscy zamilkli czekając na codzienną kłótnię, po której zielonooka dostanie dwa razy więcej ćwiczeń i okrążeń.
-Nie wkurwiaj mnie lepiej kobieto i weź się do roboty!
-Staramy się cały czas! A tu przyjeżdża jakiś wielkie pan i przez miesiąc ciśnie nas jakby nie wiem co! Do tego na okrągło mnie krytykujesz.- krzyczała wściekle Naina wymachując rękami.
-Bo jesteś do bani!- ryknął Laxus tuż przy twarzy i patrzył jak twarz kobiety przyjmuje czerwoną barwę.- To nie jest robota dla ciebie mała.- mruknął cicho.
-Ty...
-Ja...
-Cham i prostak..- syczała kobieta.
-Dwadzieścia pięć okrążeń do tego sto pompek i dwa razy więcej brzuszków.- szepnął Laxus rozbawiony napadem furii Nainy.
Może ta robota jednak wcale nie jest taka zła...- myślał blondyn płacząc ze śmiechu gdy Naina robiła osiemdziesiątą pompkę.
Pod koniec dnia był po prostu padnięty. Wiercił się na łóżku, ale mimo to nie potrafił zasnąć. Wkurzony wstał i wyszedł na balkon. Oddychanie świeżym powietrzem to dobry pomysł. Chwilę tak stał, ubrany tyko w spodnie i buty, gdy usłyszał ciche łkanie dochodzące z dachu. Uderzył się otwartą dłonią w twarz i jęknął w duchu: Tylko tyle brakowało, żebym jeszcze omamy słuchowe miał. Jednak po chwili odgłos się powtórzył. Nie zastanawiając się długo wdrapał się na dach i ten widok go zdziwił. Na dachówkach siedziała Naina! Miała długie kręcone włosy... No ten, Laxus oczywiście tego nie zauważył (>.<)... Ale musiał przyznać, że ta nowa rekrutka była ładna, a nawet bardzo ładna.
-Czego ryczysz?- zapytał prosto z mostu.
-A czego ty chcesz?- warknęła Naina wycierając policzki.
-Niczego...- mruknął blondyn przysiadając się do niej.- Ciężko?
-Co cię to obchodzi?- zdziwiła się.
-Ja też przez to przechodziłem, tyle, że moim trenerem był ojciec.
-To chyba masz lepiej...-szepnęła- zawsze lepiej niż mieć obcego chamskiego faceta.
-Dzięki.- mruknął.- Jak chcesz to mogę pomóc ci w walce.
(O.o) Aż sam nie wierzył w swoje słowa... skąd u niego tyle dobroci?!
-Ty? Ciekawe jak...
-Mogę cię trenować.
-No skoro nalegasz.- Naina uśmiechnęła się lekko. Jeszcze tej samej nocy blondyn pokazał jej podstawowe chwyty. Następnej nocy wciąż wałkowali ten sam temat i tak aż do skutku. Potem Dreyar pokazywał jej nowe rzeczy. I tak przez cały rok. Bardzo się do siebie zbliżyli.
***
-Ustawić się w szereg bando debili!- ryknął zadowolony Laxus. Cały odział bez ociągania staną w równym rzędzie.- Mam wspaniałą wiadomość!
-Dostaniemy wreszcie lepsze żarcie?- krzyknął ktośz tyłu.
-Ja chcę kurczaka!
-A ja bym zjadł sushi!
-Milczeć zarazy!- wrzasnął blondyn- Kretyni! Mamy misje!
Odział w pierwszej chwili stał lekko nie rozumiejąc, a potem cała sala ryknęła radością. Wreszcie będą mogli pokazać na co ich stać!
***
Misja przebiegła całkiem dobrze. Wywołali tylko pożar... trochę wielki pożar, ale to szczegół. Laxus opuścił pomieszczenie kaszląc. Wzrokiem szukał swoich ludzi. Dobra...są... chwilka. A gdzie Naina?! Dreyar przeklną i wrócił do budynku.
-Naina!!
Cisza.
-Nainaaaa!- krzyczał zanosząc się kaszlem.-Gdzie ty jesteś...
Znalazł ją. Była w ostatnim pomieszczeniu. Leżała na podłodze. Była przytomna.. jesczez.
-Laxus..-jęknęła- Kocham cię wiesz...-kobieta zaniosła się kaszlem, nie mogąc wstać. Laxus zresztą też był unieruchomiony, bolała go klatka piersiowa. Już się nie uratują... 
-Wiem wiem Naina.. Musimy teraz stąd wyjść... Ale ja ciebie też kocham.
Pocałował ją namiętnie w usta. Właśnie w tym momencie konstrukcja budynku runęła. Nie mieli żadnych szans, jednak umarli w miłości...
_________________________________________________________________________________
Da dammm!! :D
Jest! Laxus x Naina dla  Rhan Boleyn
PS. Przepraszam za błędy!    
         
 

5 komentarzy:

  1. Aaaaaa!!! Nie wiedziałam ze wstawiłaś go juz!! Błagam, informuj mnie o takich rzeczach!! Pędzę czytac!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwww uśmiałam się! :D Naprawdę bardzo Ci dziękuję, to pierwszy one-shoot na zamówienie w mojej karierze i jest przezabawny! Trochę szybko to opisałaś, wszystko niemalże pędziło, ale to w końcu partówka, prawda? Ach, Laxi flirciarz, nie mógł sobie darowac sekretarki, i co za tragiczny koniec... Zginęli w ruinach budynku... Takie romantyczne!
    Naprawdę bardzo Ci dziękuję, Erciu :* Tymczasem czekam na kolejny Twój rozdział,mogłabyś mnie o nim poinformowac?
    www.fairy-tail-historia-laxusa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ proszę :), bd informować obiecuję :):)

      Usuń